W³a¶nie s³ucham Still Life, co oznacza chyba, ¿e wreszcie siê z Watershed wyszala³em i teraz ju¿ go bêdê s³ucha³ trochê spokojniej... Chyba...
Nie umieszczam jeszcze tej p³yty w moim rankingu, bo jest na to za wcze¶nie, muszê nie tylko pos³uchaæ jej, ale i innych, ¿eby mi siê wszystko w g³owie u³o¿y³o, ale podsumowaæ ju¿ chyba mogê ten album obszerniej, ni¿ to, co by³o wcze¶niej.
Jest wtorek, p³ytkê dosta³em w pi±tek pó¼nym popo³udniem/wczesnym wieczorem, wiêc s³ucham jej, mo¿na powiedzieæ, od czterech-piêciu dni, w tym czasie lecia³a u mnie ju¿ z 15 razy, poza tym jeszcze, ¿e oczywi¶cie wybrane kawa³ki mêczy³em trochê solo [chocia¿ zwykle i tak siê na jednym utworze nie koñczy³o]. P³yta na pocz±tku wydawa³a siê byæ pe³na chaosu i ha³asu, jaka¶ taka ciê¿ka. Po drugim-trzecim przes³uchaniu nagle okaza³o siê, ¿e nie tylko nie ma tam ani chwili chaosu, ale i ¿e jest klimat, kontrasty, growl [co wydawa³o mi siê absolutnie niemo¿liwe] g³êbszy ni¿ na GR i wokale wykonane bardziej emocjonalnie, ni¿ kiedykolwiek. Teraz odnoszê wra¿enie, ¿e tak by mniej-wiêcej wygl±da³o GR, gdyby kto¶ mocno z³apa³ za koniec i pocz±tek p³yty i zacz±³ j± ¶ciskaæ, tak, ¿e wiêcej by by³o esencji, ale i czas by³by krótszy. Poprzedni album bardziej stawia³ chyba na gonitwê, wiêkszo¶æ utworów mia³a prawie niezak³ócany puls, du¿o wyciszeñ spad³o na spokojne kawa³ki, przez co kontrasty w poszczególnych kawa³kach by³y rzadsze. Na Watershed nie ma takich wyciszeñ jak
Atonement, przez co nawet potê¿ny
Heir Apparent otrzyma³ swoj± dawkê akustyka i spokoju. Poza tym wprowadzenie prawdziwych instrumentów zadzia³a³o w stu procentach - flety i oboje dodaj± niepowtarzalnego klimatu, sprawiaj±, ¿e muzyka staje siê ¿ywsza, bardziej naturalna, o smyczkach mo¿na by pisaæ bez koñca, a i tak nie opisa³o by siê wszystkiego, co przedstawiaj±, kiedy ju¿ tylko siê pojawi±.
Po kolei:
1)
Coil - traktujê go teraz ju¿ raczej jako wstêp, ni¿ jako oddzielny utwór, bo w sumie ¶wietnie wprowadza do nastêpnego kawa³ka, to przej¶cie pokazuje, ¿e p³yta nie bêdzie grzeczna i ³atwa, a w³a¶nie dzika, i trudna w odbiorze, wymagaj±ca oswojenia. Majkel w filmie na p³ycie mówi³ co¶ o tym, ¿e wiêkszo¶æ grup graj±cych metal uwa¿a, ¿e p³yta z tak± muzyk± musi siê zacz±æ od wielkiego bum, a tymczasem on chcia³ wprowadziæ s³uchacza w klimat prostym wstêpem z akompaniamentem gitary graj±cej kilka prostych d¼wiêków. Uda³o siê znakomicie. O g³osie Nathalie Lorichs nie mam ju¿ nic wiêcej do powiedzenia ni¿ to, co napisa³em wcze¶niej - w³a¶ciwy g³os we w³a¶ciwym miejscu, ten utwór nie móg³ by istnieæ bez niego.
Tutaj mamy narastaj±cy szum i...
2)
Heir Apparent - je¶li jest jaki¶ utwór, który jest w stanie mnie przekonaæ, ¿e growl mo¿e brzmieæ dobrze i byæ czym¶, z s³uchania czego mo¿na czerpaæ jak±¶ przyjemno¶æ, to w³a¶nie ten utwór. Mia¿d¿y ka¿d± sekund±, s³ucha siê go w napiêciu, klimat tej muzyki jest gêsty i przygniataj±cy. Jeden z utworów, które trzeba poznaæ, by je doceniæ.
3)
The Lotus Eater - Na pocz±tku nie rozumia³em o co chodzi - pocz±tek ok, fajnie brzmi ¶piew i blasty, ale co siê dzieje pó¼niej, to ju¿ cholera wie... ale po którym¶ przes³uchaniu poszczególne frazy zaczê³y zostawaæ w g³owie, strasznie wpad³o mi w ucho wej¶cie gitary z ciszy oko³o 1'40-45", która ¶miesznie ucieka w praw± stronê, potem "odkry³em" zabawê d¼wiêkami od 5'50" i kiedy posk³ada³em to sobie wszystko do kupy rzeczywi¶cie ukaza³ mi siê nowy, do¶æ odmieniony Opeth. Growl w tym utworze jako¶ tak przelatuje i oprócz pierwszego wersu pó¼niej nie zwraca³em na niego w ogóle uwagi, za to czyste wokale... cudo. Bardzo mi siê spodoba³a teoria przez kogo¶ tu wysnuta, ¿e rozmowy na koñcu przypominaj± stypê - pasowa³o by - wstêp p³yty o odchodzeniu, rozstaniu, potem co¶ o umieraniu, teraz stypa, a pó¼niej o p³aczu dzieci, kiedy umrze matka...
4)
Burden - wiem, jestem dziwny, ale lubiê ten kawa³ek. Nie przeszkadza mi ani trochê ma³o skomplikowana budowa czy sposób ¶piewania jaki prezentuje Majkel. W filmie mówi³ o Scorpionsach i próbie ich na¶ladowania - nigdy jako¶ tak nie s³ucha³em na³ogowo Scorpions, by rozpatrywaæ szczegó³y, wiem za to, ¿e wysz³a z tego ¶wietna ballada stylizowana na drug± po³owê lat siedemdziesi±tych, ¶wietnie oddaj±ca klimat takich utworów i na dodatek dobrze komponuj±ca siê z albumem. Przecudne brzmienie organów i ³adna gitara, wszystko zebrane razem lekko zaczepiaj±ce o kicz, ale jest ok. I nie wiem co wy macie do rozstrajania gitary na koniec - bardzo ciekawy efekt po³±czony z tym ¶miechem przechodz±cym w stukot, ¶wietny zabieg i mam nadziejê, ¿e to nie bêdzie jedyny tego typu eksperyment w w przysz³ej twórczo¶ci Opeth. Ju¿ bardziej denerwuj± mnie zegary z DSotM floydów, ni¿ to.
5)
Porcelain Heart - utwór dobry, maj±cy swoje plusy i pasuj±cy do klimatu albumu, ale w porównaniu z ca³± reszt± wypadaj±cy chyba najs³abiej - ani to ballada, ani co¶ ostrego, po Burden dziwnie siê tego s³ucha, choæ pocz±tek prezentuje siê dobrze. Wokal w tej "drugiej czê¶ci" ¶rednio mi przypad³ do gustu, choæ teraz ju¿ mnie nie dra¿ni. Mo¿e by³oby lepiej, gdyby pomiêdzy Burden i porcelank± by³o co¶ pieprznego, a tak robi siê trochê za spokojnie. Podoba mi siê ta chaotyczna perkusja od 2'15", za ni± du¿y plus. I jeszcze gitarka ca³kiem solo te¿ ³adna.
6)
Hessian Peel - chyba mój faworyt na p³ycie. Tutaj wszystko jest genialne. Wstêp, ostatnie d¼wiêki gitary w nim takie trochê westernowe
potem pierwsze wersy, gitary, skrzypce, odwrócone wokale i fortepian, przepiêkny fortepian. Na dodatek to s± w sumie dwa utwory i to pierwsze ostre wej¶cie poprzedzone d¼wiêkiem perkusji jest po prosu zabójcze. Przecudny growl w odpowiedniej ilo¶ci, potem znów czysty wokal i zmienne metrum, po prostu cudo. Od pierwszego do ostatniego d¼wiêku i tylko szkoda, ¿e nie ³±czy siê p³ynnie z nastêpnym utworem, a urywa, ale wierzê, ¿e i w tym Mikael mia³ jaki¶ cel
Ten kawa³ek ju¿ jest dla mnie w czo³ówce utworów Opeth.
7)
Hex Omega - na pocz±tku utwór widmo, ale ostrze¿ony przez komentarze na forum stara³em siê mu po¶wiêcaæ wiêcej uwagi i teraz uwa¿am go za ¶wietne zakoñczenie i bardzo dobry kawa³ek. ¦lamazarne tempo doskonale pasuje, organy definitywnie koñcz± p³ytê. Akesson mówi, ¿e to album, którego powinno sie s³uchaæ od pocz±tku do koñca - ten utwór do tego zmusza. Po nim albo w³±cza siê p³ytê od pocz±tku, albo nie s³ucha siê przez jaki¶ czas niczego.
P³yta rzeczywi¶cie nie jest d³uga, ale jest "pe³na". Po przes³uchaniu nie ma siê wra¿enia przesytu, a satysfakcji. Rozumiem ju¿ w zupe³no¶ci cel umieszczenia bonusów na DVD - s± tam, by nie przeszkadzaæ p³ycie. To dobre kawa³ki,
Derelict Herds ma ¶wietny, floydowsko-riversajdowski klimat z dodatkiem Opetha w ¶rodku, covery s± bardzo udane i oba czaruj±, a Mikael jest w formie g³osowej w obu, ale nie pasuj± do p³yty. S± tylko dodatkiem, czym¶ oddzielnym, a p³yta stanowi ca³o¶æ, której nic nie brakuje, ale do której nic ju¿ nie da siê dodaæ.
Dwa zdania muszê po¶wiêciæ perkusi¶cie - rzeczywi¶cie, po GR brakuje tych ma³ych talerzyków i styl jest zdecydowanie inny, ale tak perfekcyjny i bogaty, ¿e nie mo¿na siê do niego uczepiæ. A jeszcze kiedy obejrzy siê film z DVD i zauwa¿y, ¿e perkusista ¶miesznie siê j±ka...
Watershed nie przebije wg mnie genialnego od pocz±tku do koñca SL, ale bêdzie wysoko w moim rankingu. Gdzie dok³adnie, pewnie oka¿e siê dopiero za miesi±c-dwa, mo¿e wcze¶niej, nie wiem. Tak czy inaczej Opeth nagra³ ¶wietny album, do którego na pewno bêdê wraca³ nawet po d³u¿szym czasie. Widaæ tu wyra¼nie zwrot w nowym kierunku i choæ na razie wydaje siê on trochê egzotyczny, to raczej nie martwiê siê o kolejn± p³ytê, bo ma szansê byæ jeszcze lepsza.